niedziela, 23 maja 2010

weekend poza miastem

Po tygodniowej "ciężkiej" pracy
wypad za miasto jest miłą odskocznią.


Niestety jak to "miastowych" lekko wystraszyły nas komary.
Dlatego też państwo Arnoldziki przyodziali wojenne barwy.

Żeby nie wykończyli nas ci krwiopijcy
postanowiliśmy usiąść do ogniska.

Były kiełbaski, piwo i chipsy.
Niestety wszyscy byli bardzo zajęci pałaszowaniem pieczystego
dlatego na ostatki fotograf dopiero wyciągnął aparat.
(ps. tak będziemy wyglądać za 40 lat)

Ranek przywitał nas niesamowitą mgłą
- godzina 4.00 , za chwilę nastąpił cudowny wschód słońca

Trzy godziny później mgła się rozproszyła by odsłonić
przepiękne widoki
i ciężko pracujących wędkarzy.

Tak pięknie rozpoczęty dzień należało spędzić na świeżym powietrzu.
Piłka była jednym z ciekawszych partnerów do zabawy.
(bowiem sport to zdrowie)

A po wysiłku fizycznym nie ma to jak smaczne jedzonko

I zasłużona sjesta.

4 komentarze:

robs pisze...

to jest to !!! taki wypadzik powinien być wprowadzony w grafik dnia codziennego :) a co do sportu to bym nazwał to tak: przez sport do kalectwa (OŁA,OŁAŁA ,wszystko mnie boli) :) ale jak ktoś by mi dał teraz piłeczkę to i tak bym sobie zagrał :)
Dzięki za wspólny weekend -było super!

Anonimowy pisze...

gdzie byliscie Kochani?
bardzo ladne miejsce
buziole
Agnieszka

pani Arnoldzikowa pisze...

Agnieszko, Robs zabrał na działkę nad jeziorko, było fajnie :D

Anonimowy pisze...

Ależ ślicznie!!!!
Tylko dlaczego o 4 nad ranem fotograf robił zdjęcia zamiast spać?!!? Mimo to, pozazdrościć mogę...
Całusy!!
Dder