Od niepamiętnych czasów Ostatki zwane także zapustami,
mięsopustem czy śledzikiem
to czas żegnania karnawału i przygotowywania się do Wielkiego Postu.
Jeszcze w XIX wieku we wtorkowy wieczór dzień
przed Środą Popielcową
kobiety zamężne spotykały się w karczmie, którą brały we władanie.
Zamawiały wódkę, zakąski, ciasta i przy hucznej muzyce
spędzały czas na ...
(i tu nic nowego) obmawianiu mężczyzn
a po północy rozpoczynały tańce, które miały spowodować urodzaj lnu i konopi.
Mężczyźni którzy w tym czasie znajdowali się w tejże karczmie,
dopiero po północy mogli się "dosiąść" do zabawy.
Wg tradycji panny i kawalerowie,
którzy w czasie karnawału nie zmienili swojego stanu
wprzęgano do ciężkiej drewnianej kłody zwanej klocem.
W taki sposób ciągnięto ich na oczach mieszkańców wsi do karczmy,
gdzie musieli się wykupić.
Miało to przypomnieć delikwentom że życie toczy się wg niezmiennych reguł,
a kto je łamał winny był wysłuchiwania szyderczych uwag.
W XIX wieku szlachta ostatki spędzała na kuligach,
odwiedzając każdy dwór, gdzie czekał syto zastawiany stół jadłem i różnego rodzaju trunkami.
Zaś we wsi "grasowały" przebierańcy hucznie pobudzając siły witalne przyrody po zimie.
W XX wieku tradycje te powoli zanikają.
Żegnanie karnawału spędzamy w domowym zaciszu,
ze znajomymi gdzieś na uchodźstwie,
lub na wielkich balach w Rio de Janeiro, czy w Wenecji.
Trzeba pamiętać jednak że po północy milknie muzyka, "skrzypek rwie strunę",
a zamiast mięsiwa na stołach gości śledź i inne postne dania.
A jak u was minął śledzik?
mięsopustem czy śledzikiem
to czas żegnania karnawału i przygotowywania się do Wielkiego Postu.
Jeszcze w XIX wieku we wtorkowy wieczór dzień
przed Środą Popielcową
kobiety zamężne spotykały się w karczmie, którą brały we władanie.
Zamawiały wódkę, zakąski, ciasta i przy hucznej muzyce
spędzały czas na ...
(i tu nic nowego) obmawianiu mężczyzn
a po północy rozpoczynały tańce, które miały spowodować urodzaj lnu i konopi.
Mężczyźni którzy w tym czasie znajdowali się w tejże karczmie,
dopiero po północy mogli się "dosiąść" do zabawy.
Wg tradycji panny i kawalerowie,
którzy w czasie karnawału nie zmienili swojego stanu
wprzęgano do ciężkiej drewnianej kłody zwanej klocem.
W taki sposób ciągnięto ich na oczach mieszkańców wsi do karczmy,
gdzie musieli się wykupić.
Miało to przypomnieć delikwentom że życie toczy się wg niezmiennych reguł,
a kto je łamał winny był wysłuchiwania szyderczych uwag.
W XIX wieku szlachta ostatki spędzała na kuligach,
odwiedzając każdy dwór, gdzie czekał syto zastawiany stół jadłem i różnego rodzaju trunkami.
Zaś we wsi "grasowały" przebierańcy hucznie pobudzając siły witalne przyrody po zimie.
W XX wieku tradycje te powoli zanikają.
Żegnanie karnawału spędzamy w domowym zaciszu,
ze znajomymi gdzieś na uchodźstwie,
lub na wielkich balach w Rio de Janeiro, czy w Wenecji.
Trzeba pamiętać jednak że po północy milknie muzyka, "skrzypek rwie strunę",
a zamiast mięsiwa na stołach gości śledź i inne postne dania.
A jak u was minął śledzik?