niedziela, 23 maja 2010

weekend poza miastem

Po tygodniowej "ciężkiej" pracy
wypad za miasto jest miłą odskocznią.


Niestety jak to "miastowych" lekko wystraszyły nas komary.
Dlatego też państwo Arnoldziki przyodziali wojenne barwy.

Żeby nie wykończyli nas ci krwiopijcy
postanowiliśmy usiąść do ogniska.

Były kiełbaski, piwo i chipsy.
Niestety wszyscy byli bardzo zajęci pałaszowaniem pieczystego
dlatego na ostatki fotograf dopiero wyciągnął aparat.
(ps. tak będziemy wyglądać za 40 lat)

Ranek przywitał nas niesamowitą mgłą
- godzina 4.00 , za chwilę nastąpił cudowny wschód słońca

Trzy godziny później mgła się rozproszyła by odsłonić
przepiękne widoki
i ciężko pracujących wędkarzy.

Tak pięknie rozpoczęty dzień należało spędzić na świeżym powietrzu.
Piłka była jednym z ciekawszych partnerów do zabawy.
(bowiem sport to zdrowie)

A po wysiłku fizycznym nie ma to jak smaczne jedzonko

I zasłużona sjesta.